Jak analizować konkurencję SEO w branży adult, gdzie dane są ograniczone?

Jak analizować konkurencję SEO w branży adult, gdzie dane są ograniczone?

Dlaczego klasyczne narzędzia SEO nie działają w branży adult?

Zanim zaczniemy szukać skutecznych metod analizy konkurencji, musimy jasno powiedzieć: standardowe narzędzia SEO w branży adult po prostu nie wystarczają. Choć korzystamy z takich platform jak Ahrefs, Semrush, Majestic czy Senuto praktycznie każdego dnia, dobrze wiemy, że ich skuteczność drastycznie spada, gdy w grę wchodzi segment NSFW, hazardu czy aptek internetowych.

Nie chodzi o to, że te narzędzia są złe. Chodzi o to, że zostały stworzone z myślą o standardowych rynkach – e-commerce, blogach, serwisach informacyjnych. W branżach uznawanych za „kontrowersyjne” lub „ryzykowne” często działają na niepełnych danych, blokują crawlery lub celowo filtrują wyniki. Jeśli prowadzimy portal erotyczny lub promujemy kasyno online, możemy być niemal pewni, że nasze dane nie są kompletne – a dane konkurencji są jeszcze bardziej zafałszowane.

Branże wykluczone z indeksów narzędzi – problem polityki i crawl budgetu

Jednym z najczęstszych powodów, dla których dane SEO są niepełne lub zaniżone, jest polityka samych narzędzi. Większość komercyjnych crawlerów filtruje domeny zawierające słowa kluczowe typu „sex”, „porn”, „casino”, „weed” czy „viagra”. Takie witryny są oznaczane jako NSFW, a następnie ignorowane lub traktowane z niższym priorytetem przy skanowaniu.

Dodatkowo, wiele serwisów z branży adult korzysta z zabezpieczeń technicznych blokujących boty zewnętrzne. Często spotykamy się z filtrami IP, mechanizmami blokującymi dostęp dla narzędzi typu crawler, a nawet z celowym ukrywaniem treści przed narzędziami typu AhrefsBot co sprawia że pozycjonowanie stron erotycznych do duże wyzwanie. Efekt? Niskie dane widoczności, brak informacji o linkach zwrotnych i błędne raporty o ruchu organicznym.

Z drugiej strony, sam Google przydziela crawl budget w sposób nieproporcjonalny – strony uznawane za wrażliwe lub kontrowersyjne otrzymują znacznie mniej zasobów na indeksację. W praktyce oznacza to, że jeśli konkurencja dodała nową kategorię lub rozbudowała treści, może minąć kilka tygodni, zanim cokolwiek pojawi się w narzędziach typu Semrush – jeśli w ogóle się pojawi.

Co możemy zbadać bez pomocy narzędzi – analiza wizualna i ręczna?

Skoro wiemy już, że nie możemy polegać wyłącznie na narzędziach, czas przejść do metod analizy, które opierają się na własnej obserwacji, dedukcji i manualnym audycie. W SEO high-risk często to właśnie ręczna robota daje największe wnioski – bo widzimy więcej, niż pokazują wykresy.

Ręczne mapowanie struktury strony i architektury treści

Jedną z najbardziej niedocenianych technik jest ręczne rozrysowanie struktury strony konkurencji. Brzmi archaicznie? Być może. Ale kiedy nie mamy dostępu do gotowego sitemap.xml ani nie możemy zaufać crawlerom, taki audyt pozwala nam zrozumieć logikę całej witryny.

Przechodzimy przez menu główne, analizujemy ścieżki URL, zwracamy uwagę na strukturę breadcrumbów, kolejność kategorii i podkategorii. Notujemy, jak głęboko zakopane są strony produktowe, czy zastosowano canonicale, jak wygląda linkowanie wewnętrzne. W efekcie tworzymy mapę, która nie tylko pokazuje, jak działa konkurencja, ale też ujawnia jej intencje – które kategorie pozycjonują najmocniej, gdzie kierują ruch, które sekcje są budowane pod SEO, a które pod UX.

Kod źródłowy, nagłówki i dane strukturalne – co zdradza CMS i strategię treści?

Zaglądanie do kodu źródłowego strony to coś, co w branży SEO robiło się zawsze – ale dziś niewielu robi to dobrze. Tymczasem w branży adult właśnie tam kryje się najwięcej informacji. Przeglądając kod HTML, możemy szybko ustalić, jakiego CMS-a używa konkurencja, jakie wtyczki są aktywne, czy dane strukturalne są poprawnie wdrożone i czy zawartość jest generowana dynamicznie.

Nagłówki H1-H3 często pokazują, jak zbudowany jest schemat treści – czy dominują słowa kluczowe, czy raczej semantyka oparta na intencji. Możemy porównać frazy z title, meta description, a także sprawdzić, czy konkurencja korzysta z danych schema.org (np. FAQ, BreadcrumbList, Product). W niektórych przypadkach sam nagłówek H1 i class ID potrafi zdradzić, czy mamy do czynienia z szablonem PBN-u, portalem partnerskim czy autorskim projektem SEO.

Scraping danych jako narzędzie analizy SEO – kiedy i jak go użyć?

Gdy zawodzą klasyczne metody, a narzędzia SEO nie dostarczają nam wiarygodnych informacji, pozostaje nam sięgnąć po rozwiązania mniej popularne, ale zdecydowanie skuteczniejsze. Jednym z nich jest web scraping – technika, która pozwala zebrać dane bezpośrednio ze stron konkurencji, z pominięciem pośredników, filtrów i ograniczeń indeksacyjnych.

To właśnie dzięki scrapowaniu możemy wyciągnąć nagłówki, opisy, treści kategorii, strukturę URL czy dane meta – nawet jeśli nie są one widoczne w żadnym z popularnych narzędzi analitycznych. Nie robimy tego po to, żeby kopiować. Robimy to, żeby lepiej zrozumieć sposób działania konkurencji: jak budują strukturę serwisu, jakie słowa kluczowe wybierają, w jakiej kolejności rozbudowują katalogi tematyczne.

W branży adult scraping bywa jedynym realnym źródłem wiedzy o strategii treści. To rozwiązanie techniczne, ale w gruncie rzeczy służy wyciąganiu wniosków strategicznych.

Web scraping w praktyce – jak pobierać dane z konkurencyjnych witryn?

Proces scrapowania danych zaczyna się od precyzyjnego zdefiniowania celu. Jeśli chcemy przeanalizować sposób, w jaki konkurencja buduje content, musimy wiedzieć, jakich danych szukamy. Czy interesują nas tylko nagłówki H1 i meta opisy? A może chcemy zebrać wszystkie ścieżki URL podstron zawierających określony typ treści?

W praktyce najczęściej używamy prostych narzędzi typu Screaming Frog SEO Spider, które potrafią przeskanować całą domenę i wyciągnąć określone elementy HTML. W bardziej złożonych przypadkach korzystamy z rozwiązań dedykowanych, jak Scrapy czy Octoparse, które pozwalają tworzyć reguły selekcji danych i eksportować je do arkuszy lub baz danych.

Ważne, by działać z głową – nie chodzi o masowe ściąganie całej zawartości witryny, ale o celowane zebranie konkretnego typu informacji. Dobrze przygotowany scraping to taki, który odpowiada na konkretne pytanie: „Jak konkurencja prowadzi SEO dla tej konkretnej kategorii?”„Jakiego typu nagłówków używają na stronach produktowych?”„Jak konstruują opisy podstron tagowych?”

Te dane pozwalają nam zbudować własną strukturę treści, która nie jest kopią, ale lepszą, bardziej przemyślaną alternatywą.

Analiza słów kluczowych i klastrów tematycznych bez danych z narzędzi

W typowej sytuacji sięgalibyśmy po Senuto lub Ahrefs, by wygenerować listę słów kluczowych konkurencji. Ale w branży adult często jest to niemożliwe – dane są niepełne albo nie istnieją. Wtedy właśnie przydaje się analiza ręczna oraz scraping nagłówków, podstron i anchorów, które pojawiają się wewnętrznie w obrębie konkurencyjnych witryn.

Zbierając te dane, możemy samodzielnie stworzyć mapę klastrów tematycznych, które dominują w serwisie konkurencji. Zamiast polegać na gotowych sugestiach narzędzi, analizujemy realne frazy używane w strukturze strony – frazy występujące w linkach wewnętrznych, kategoriach, opisach meta czy tytułach artykułów. To one stanowią fundament strategii long-tail konkurencji.

Mając taką mapę, możemy nie tylko odtworzyć strukturę logiczną, ale też zidentyfikować słowa, których brakuje – luki semantyczne, które możemy wykorzystać jako własną przewagę. W ten sposób budujemy nie tylko strategię lepszą, ale też bezpieczniejszą – bo dopasowaną do kontekstu, a nie wyłącznie do suchych wskaźników widoczności.

Backlinki w branży adult – jak odkryć prawdziwy profil linkowy konkurencji?

W branżach takich jak erotyka czy kasyna link building to gra o wysoką stawkę – i jednocześnie obszar, w którym konkurencja najczęściej próbuje ukryć swoje działania. To zrozumiałe. Linki są tu bardziej ryzykowne, a nadmierna ekspozycja prowadzi często do filtrów lub ręcznych kar. Dlatego analiza profilu linkowego konkurencji musi być prowadzona ostrożnie, metodycznie i przy użyciu mniej oczywistych narzędzi niż Ahrefs czy Majestic.

Kiedy narzędzia milczą, wracamy do podstaw: przeglądamy ręcznie wyniki wyszukiwania, obserwujemy powtarzające się wzorce w stopkach i kodzie stron, analizujemy przekierowania i domeny zapleczowe. To często mozolna praca, ale właśnie ona pozwala dotrzeć do prawdy, której nie da się wydobyć z automatycznych raportów.

Footprinty domen zapleczowych – jak łączyć pozornie niezależne strony?

Jedną z najskuteczniejszych technik w analizie link buildingu konkurencji jest tropienie tzw. footprintów, czyli powtarzających się elementów, które zdradzają wspólne pochodzenie zaplecza. Może to być ten sam kod GA, identyczne motywy WordPressa, powtarzające się fragmenty tekstów, wspólne adresy IP lub serwery DNS.

Kiedy zauważamy, że kilka stron linkujących do konkurencji wygląda podejrzanie podobnie – warto sprawdzić, czy nie należą do jednego właściciela. Takie mini-PBN-y często są tworzone z myślą o zamaskowaniu intencji, ale przy dokładnej analizie można je rozpracować. Odszyfrowanie sieci zapleczowych pozwala lepiej zrozumieć, skąd konkurencja czerpie autorytet – i co najważniejsze – jak ten autorytet zabezpiecza przed filtrami.

Wskaźniki, które naprawdę mają znaczenie – co mierzyć, gdy nie ma Semrusha?

W branży adult często nie możemy polegać na narzędziowych wskaźnikach widoczności, Domain Ratingu ani estymacjach ruchu z Ahrefsa czy Semrusha. Ograniczony crawl, wykluczenia tematyczne, polityki anty-NSFW – wszystko to sprawia, że dane są fragmentaryczne, a raporty nie pokazują pełnego obrazu. Ale brak „gotowych” liczb nie oznacza, że jesteśmy ślepi. Wręcz przeciwnie – to moment, w którym możemy przejść na wyższy poziom analizy.
Zamiast patrzeć w metryki, skupiamy się na zachowaniach użytkowników, jakości front-endu i intencjach konkurencji. Te elementy, choć trudniejsze do zmierzenia, są bardziej wiarygodne i realnie wpływają na pozycję w Google.

CTR, głębokość sesji, czas na stronie – jak odczytywać sygnały jakości konkurencji?

Nie potrzebujemy konta w Search Console konkurencji, by zorientować się, jak dobrze dana strona konwertuje i jak użytkownicy na nią reagują. Czasem wystarczy uważna obserwacja sposobu budowy title tagów, metadescription, struktury wewnętrznych linków czy ułożenia elementów klikalnych.

Gdy widzimy w wynikach wyszukiwania stronę konkurenta, której tytuł od razu przyciąga uwagę – pytanie brzmi: czy robi to agresywnym clickbaitem, czy dobrze wycelowanym frazowaniem pod intent? Jeżeli title zaczyna się od liczb, konkretów lub fraz typu „najlepsze”, „ranking”, „bezpieczne”, możemy przypuszczać, że autor zna swoje KPI. Taki tytuł generuje lepszy CTR, co z kolei może wpływać na ocenę strony przez algorytm RankBrain.

Głębokość sesji i czas na stronie możemy oszacować, analizując rozkład linkowania wewnętrznego. Jeśli już na poziomie strony głównej widzimy przemyślaną architekturę: kategorie, filtry, przejścia między tematycznie powiązanymi podstronami – to znak, że właściciele serwisu pracują nad utrzymaniem użytkownika jak najdłużej. Takie działania są premiowane – i to niezależnie od tematyki strony.

Warto też spojrzeć, jak szybko użytkownik może dotrzeć do miejsca docelowego. Czy to tylko jedna kliknięcie? A może pięć? Zbyt skomplikowana ścieżka do treści finalnej obniża zaangażowanie, a to z kolei pogarsza jakość sygnałów behawioralnych.
W branży adult, gdzie content często jest multimedialny, każda sekunda ładowania się strony ma znaczenie. Wystarczy kilkusekundowe opóźnienie, by porzucenie sesji osiągnęło dwucyfrowe wartości. To nie tylko kwestia UX – to twardy czynnik wpływający na SEO.

Analiza PageSpeed, Core Web Vitals i rozwiązań front-endowych

W sytuacji, gdy nie mamy pełnych danych o ruchu czy backlinkach konkurencji, możemy przyjrzeć się ich parametrom technicznym. Google coraz mocniej premiuje strony, które są szybkie, stabilne i responsywne. Analiza Core Web Vitals w przypadku konkurencyjnych witryn może powiedzieć więcej niż niejeden raport widoczności.

Zaczynamy od najprostszych narzędzi – PageSpeed Insights, WebPageTest lub Lighthouse. Jeśli konkurencja ładuje się błyskawicznie, ma niskie TTFB (Time to First Byte) i dobry LCP (Largest Contentful Paint), możemy wnioskować, że inwestują w performance. Ale to nie wszystko.

Zaglądamy w kod źródłowy – czy korzystają z CDN? Czy multimedia są ładowane w formacie WebP? Czy widać lazy loading dla grafik i iframe’ów? W branży adult, gdzie obraz i wideo to podstawa, sposób implementacji multimediów potrafi zrobić różnicę nie tylko w prędkości, ale też w pozycji w SERP. Algorytmy dobrze rozpoznają zoptymalizowane treści. Wideo wrzucone bezpośrednio przez iframe z zewnętrznej platformy to nie to samo, co zoptymalizowany plik własny z kontrolą pasma i podziałem na segmenty.

Inna ważna kwestia to sposób renderowania – czy strona ładuje się „na raz”, czy używa ładowania progresywnego? Czy skrypty są blokujące, czy deferowane? Dla Google to jasne sygnały: szybciej działająca strona = wyższe zadowolenie użytkownika = wyższe pozycje

Chcesz zacząć współpracę z nami? Wypełnij Brief!

Wypełnienie briefu zajmie Ci kilka chwil a nam pozwoil lepiej przygotować się do rozmowy z Tobą.

Wypełnij brief
Podobne wpisy